1 grudnia 2012

Zatrzymaj się ...

Oj, to już południe. Ranek tak szybko minął. Spokojnie i bardzo leniwie. Z resztą chyba leniwy dzień przede mną. No, prawie cały :) Wczorajsze szaleństwa andrzejkowej nocy wyssały ze mnie energię.
Ale nie tylko o brak energii tutaj chodzi. Potrzebuję spokoju i wyciszenia, ot tak po prostu.

Dzisiejszy świat pędzi wciąż do przodu bez wytchnienia, człowiek nie ma czasu, aby się zatrzymać, odetchnąć, napić się pysznej kawy i delektować się nią, a nie tylko dzięki niej podładować akumulatory do dalszego biegu. Nie ma czasu dla siebie, dla rodziny, dla najbliższych, przyjaciół. Nie ma czasu, by się wyciszyć, zajrzeć w głąb siebie i posłuchać co ma do powiedzenia jego serce i dusza.

A zapewne do powiedzenia ma bardzo wiele. Tylko czy człowiek chce go posłuchać?
Ja odnoszę niejednokrotnie wrażenie, że wielu ludziom niewygodnie się tak zatrzymać i wsłuchać w siebie. Czyżby bali się konfrontacji z własnym sumieniem, z własnym ja? Może, a szkoda, bo wiele tracą.

Mnie dosyć często dopadają takie momenty, że chcę się zatrzymać, wyciszyć, wsłuchać w siebie. Potrzebuję poukładać swoje rozbiegane myśli, uporządkować swoje różnorodne emocje, nadać im właściwą barwę.

Nie uciekam nigdy przed momentami ciszy. Takiej zupełnej. Nie boję się własnych myśli, głosu serca i sumienia. To nie tak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że ja jestem idealna. Oj, nie. 
Ja po prostu wiem, że te momenty, kiedy jestem tylko sam na sam ze sobą pomagają mi wyprostować, to co nie idealne, oswoić się z tym, co nieznane. Mogę posłuchać, co tak naprawdę ma dopowiedzenia moja podświadomość, serce, dusza. Tylko w ciszy i w obliczu własnej samotności mogę tak naprawdę usłyszeć ich wołanie. I mogę stanąć twarzą w twarz z tym, co trudne, co boli, co sprawia lęk. Ta konfrontacja pomaga  pozbyć się tego lęku, ukoić ból. Beż tej możliwości niewiele bym zdziałała.

Dziś jest ten dzień. Dzień ciszy, samotności. Zapatrzenia się w siebie, w swoje wnętrze.

Muszę poukładać sobie wiele spraw, zdarzeń, które ostatnio mnie dotknęły. Muszę się z nimi oswoić i przyjąć je, takimi jakie są. Być może z lękiem, ale za to z pełną akceptacją.

Dzisiaj wszystko jest inaczej. Dzieje się tak powoli, bez pośpiechu.
Za oknem szaro i dżdżysto. Ludzie szybkim krokiem przemykają do swoich ciepłych domów.
A może biegnąc do domu  warto się zatrzymać, popatrzeć na zachmurzone niebo, na spadające ostanie liście z drzew. Posłuchać grającego wiatru i poczuć zapach zbliżającej się zimy. 
A w domu zamiast włączyć zagłuszające ciszę radio czy telewizję pozostać w ciszy. I zasłuchać się w naturalne odgłosy tętniącego życiem domu. W melodyjny głos dziecka, najbliższej osoby, skrzypienie drzwi, wirującą pralkę, tykanie zegara, kroki sąsiada.... A pijąc ulubioną kawę delektować się jej smakiem, poczuć jak po ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, poczuć jak pięknie pachnie... Zamykając oczy poczuć fakturę kubka, z którego tą kawę piję... 
I w końcu zasłuchać się w siebie...

To taka cicha uważność. Uważna obecność. Warto kierować się nią w życiu na co dzień :)

9 komentarze:

anatola pisze...

I ja -jak to śpiewa Nosowska w 'Cisza, ja i czas' - lubię ten stan, rozkoszne sam na sam.
Śłuszne słowa, Dotta, trzeba się zatrzymać i wsłuchać się w swoje wnętrze. Wciagnąć w siebie teraźniejszość. Jednak niejednokrotnie zbyt długa zaduma jest jak zapalnik nostalgii i smutku, powrotów do czasów minionych, żalu po naszych błędach. Jest jak nieprzerwane czasem przynębienie. To sztuczka tylko dla najsilniejszych, by zatrzymać się tylko, a nie pozostać...

Unknown pisze...

Anatolu, zgadzam się, że ta sztuka przeznaczona jest tylko dla najsilniejszych, ale też i odważnych. Aby stanąc w obliczu swego sumienia potrzeba ogromu odwagi. I fakt, trzeba uważac, by nie zatracic się w rozpamiętywaniu minionych porażek, zdarzeń... Ale w tej zadumie nie o to przecież chodzi :)

anatola pisze...

A co jest celem tej zadumy?

Unknown pisze...

Celem jest poznanie i nazwanie po imieniu swoich emocji. Uporządkownie panującego w nas chaosu. Oswojenie się z nieznanym, z lękiem. Pogodzenie z bólem.
Tak, aby po naszej "samotności" stac się bogatszym i pewniejszym siebie, swych wyborów. By móc wstac i powiedziec: "Nie ważne, co mnie spotyka - ja się nie poddam, bo wiem, że jestem silna i dam sobie radę ze wszystkim, co przynosi mi los".
Takie chwile ciszy pozwalają nam pozostac po prostu człowiekem. Sobą.

Jagna pisze...

Takie chwile oddechu są potrzebne, warto na moment się zatrzymać i przemyśleć parę kwestii. W pośpiechu dnia codziennego z wielu rzeczy nie zdajemy sobie sprawy. Takie momenty refleksji mogą dać ukojenie, albo wręcz przeciwnie, przynoszą nieokreślony ból w sercu. Trochę to niebezpieczne i trzeba być silnym, aby temu sprostać. Nie dziwię się, że wielu ludzi przed tym ucieka, ale mimo wszystko warto się na chwilę wyciszyć.

anatola pisze...

Jeśli założymy, że w życiu każdego i w każdym umyśle są wartościowe chwile, cechy, pozytywne uczucia i emocje, to zaduma nad obecnym i minionym uda się i przyniesie zmiany na lepsze, nowe powody do uśmiechu. W każdym innym przypadku i przy wątłych barkach możemy upaść. Więc siły i wiary nigdy nie będzie dosyć. A jeśli mimo wszystko zdarzy się nam upaść, mieć przy sobie kogoś, którego wiara w nas mocniejsza od naszej - bezcenne :-)

Nadwrażliwiec pisze...

Witaj Dotto, widzę że dodałaś mnie do swoich linków - czy zatem mogę i ja dodać Twój blog do swojej linkowni?
U nas w Małopolsce spadł śnieg i oczywiście w komunikacji miejskiej (chociaż nie tylko) jest chaos i zamęt. Cisza miesza się z odgłosami ulicy. Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Witaj Zim :)
Oczywiście, że możesz mój blog dodac do swojej linkowni ;)
Będzie mi bardzo miło gościc nowego czytelnika ;)
U mnie na Śląsku w nocy również zawitała zima, ale jako takich paraliżów komunikacyjnych nie zauważyłam :)
Cieszę się, bo ta biel tak rozwesela szarobury krajobraz :)
Pozdrawiam zimowo, acz ciepło ;)

Unknown pisze...

Tak Binolu, warto się na chwilę zatrzymac, wyciszyc i przemyślec to i owo, ale też uważac, by nie rozpamiętywac w nieskończonośc minionych sytuacji. Bo na nic się zda rozdrapywanie zagojonych już ran. Może tylko spowodowac większy niż dotychczas ból.

Prześlij komentarz

Zatrzymaj się ...

Oj, to już południe. Ranek tak szybko minął. Spokojnie i bardzo leniwie. Z resztą chyba leniwy dzień przede mną. No, prawie cały :) Wczorajsze szaleństwa andrzejkowej nocy wyssały ze mnie energię.
Ale nie tylko o brak energii tutaj chodzi. Potrzebuję spokoju i wyciszenia, ot tak po prostu.

Dzisiejszy świat pędzi wciąż do przodu bez wytchnienia, człowiek nie ma czasu, aby się zatrzymać, odetchnąć, napić się pysznej kawy i delektować się nią, a nie tylko dzięki niej podładować akumulatory do dalszego biegu. Nie ma czasu dla siebie, dla rodziny, dla najbliższych, przyjaciół. Nie ma czasu, by się wyciszyć, zajrzeć w głąb siebie i posłuchać co ma do powiedzenia jego serce i dusza.

A zapewne do powiedzenia ma bardzo wiele. Tylko czy człowiek chce go posłuchać?
Ja odnoszę niejednokrotnie wrażenie, że wielu ludziom niewygodnie się tak zatrzymać i wsłuchać w siebie. Czyżby bali się konfrontacji z własnym sumieniem, z własnym ja? Może, a szkoda, bo wiele tracą.

Mnie dosyć często dopadają takie momenty, że chcę się zatrzymać, wyciszyć, wsłuchać w siebie. Potrzebuję poukładać swoje rozbiegane myśli, uporządkować swoje różnorodne emocje, nadać im właściwą barwę.

Nie uciekam nigdy przed momentami ciszy. Takiej zupełnej. Nie boję się własnych myśli, głosu serca i sumienia. To nie tak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że ja jestem idealna. Oj, nie. 
Ja po prostu wiem, że te momenty, kiedy jestem tylko sam na sam ze sobą pomagają mi wyprostować, to co nie idealne, oswoić się z tym, co nieznane. Mogę posłuchać, co tak naprawdę ma dopowiedzenia moja podświadomość, serce, dusza. Tylko w ciszy i w obliczu własnej samotności mogę tak naprawdę usłyszeć ich wołanie. I mogę stanąć twarzą w twarz z tym, co trudne, co boli, co sprawia lęk. Ta konfrontacja pomaga  pozbyć się tego lęku, ukoić ból. Beż tej możliwości niewiele bym zdziałała.

Dziś jest ten dzień. Dzień ciszy, samotności. Zapatrzenia się w siebie, w swoje wnętrze.

Muszę poukładać sobie wiele spraw, zdarzeń, które ostatnio mnie dotknęły. Muszę się z nimi oswoić i przyjąć je, takimi jakie są. Być może z lękiem, ale za to z pełną akceptacją.

Dzisiaj wszystko jest inaczej. Dzieje się tak powoli, bez pośpiechu.
Za oknem szaro i dżdżysto. Ludzie szybkim krokiem przemykają do swoich ciepłych domów.
A może biegnąc do domu  warto się zatrzymać, popatrzeć na zachmurzone niebo, na spadające ostanie liście z drzew. Posłuchać grającego wiatru i poczuć zapach zbliżającej się zimy. 
A w domu zamiast włączyć zagłuszające ciszę radio czy telewizję pozostać w ciszy. I zasłuchać się w naturalne odgłosy tętniącego życiem domu. W melodyjny głos dziecka, najbliższej osoby, skrzypienie drzwi, wirującą pralkę, tykanie zegara, kroki sąsiada.... A pijąc ulubioną kawę delektować się jej smakiem, poczuć jak po ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, poczuć jak pięknie pachnie... Zamykając oczy poczuć fakturę kubka, z którego tą kawę piję... 
I w końcu zasłuchać się w siebie...

To taka cicha uważność. Uważna obecność. Warto kierować się nią w życiu na co dzień :)

9 komentarzy:

  1. I ja -jak to śpiewa Nosowska w 'Cisza, ja i czas' - lubię ten stan, rozkoszne sam na sam.
    Śłuszne słowa, Dotta, trzeba się zatrzymać i wsłuchać się w swoje wnętrze. Wciagnąć w siebie teraźniejszość. Jednak niejednokrotnie zbyt długa zaduma jest jak zapalnik nostalgii i smutku, powrotów do czasów minionych, żalu po naszych błędach. Jest jak nieprzerwane czasem przynębienie. To sztuczka tylko dla najsilniejszych, by zatrzymać się tylko, a nie pozostać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anatolu, zgadzam się, że ta sztuka przeznaczona jest tylko dla najsilniejszych, ale też i odważnych. Aby stanąc w obliczu swego sumienia potrzeba ogromu odwagi. I fakt, trzeba uważac, by nie zatracic się w rozpamiętywaniu minionych porażek, zdarzeń... Ale w tej zadumie nie o to przecież chodzi :)

      Usuń
    2. A co jest celem tej zadumy?

      Usuń
    3. Celem jest poznanie i nazwanie po imieniu swoich emocji. Uporządkownie panującego w nas chaosu. Oswojenie się z nieznanym, z lękiem. Pogodzenie z bólem.
      Tak, aby po naszej "samotności" stac się bogatszym i pewniejszym siebie, swych wyborów. By móc wstac i powiedziec: "Nie ważne, co mnie spotyka - ja się nie poddam, bo wiem, że jestem silna i dam sobie radę ze wszystkim, co przynosi mi los".
      Takie chwile ciszy pozwalają nam pozostac po prostu człowiekem. Sobą.

      Usuń
    4. Jeśli założymy, że w życiu każdego i w każdym umyśle są wartościowe chwile, cechy, pozytywne uczucia i emocje, to zaduma nad obecnym i minionym uda się i przyniesie zmiany na lepsze, nowe powody do uśmiechu. W każdym innym przypadku i przy wątłych barkach możemy upaść. Więc siły i wiary nigdy nie będzie dosyć. A jeśli mimo wszystko zdarzy się nam upaść, mieć przy sobie kogoś, którego wiara w nas mocniejsza od naszej - bezcenne :-)

      Usuń
  2. Takie chwile oddechu są potrzebne, warto na moment się zatrzymać i przemyśleć parę kwestii. W pośpiechu dnia codziennego z wielu rzeczy nie zdajemy sobie sprawy. Takie momenty refleksji mogą dać ukojenie, albo wręcz przeciwnie, przynoszą nieokreślony ból w sercu. Trochę to niebezpieczne i trzeba być silnym, aby temu sprostać. Nie dziwię się, że wielu ludzi przed tym ucieka, ale mimo wszystko warto się na chwilę wyciszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Binolu, warto się na chwilę zatrzymac, wyciszyc i przemyślec to i owo, ale też uważac, by nie rozpamiętywac w nieskończonośc minionych sytuacji. Bo na nic się zda rozdrapywanie zagojonych już ran. Może tylko spowodowac większy niż dotychczas ból.

      Usuń
  3. Witaj Dotto, widzę że dodałaś mnie do swoich linków - czy zatem mogę i ja dodać Twój blog do swojej linkowni?
    U nas w Małopolsce spadł śnieg i oczywiście w komunikacji miejskiej (chociaż nie tylko) jest chaos i zamęt. Cisza miesza się z odgłosami ulicy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Zim :)
      Oczywiście, że możesz mój blog dodac do swojej linkowni ;)
      Będzie mi bardzo miło gościc nowego czytelnika ;)
      U mnie na Śląsku w nocy również zawitała zima, ale jako takich paraliżów komunikacyjnych nie zauważyłam :)
      Cieszę się, bo ta biel tak rozwesela szarobury krajobraz :)
      Pozdrawiam zimowo, acz ciepło ;)

      Usuń