2 listopada 2012

Światełko pamięci

Mrok zapada. Ciepły wiatr smaga moją twarz. Opatulona szalem, w ciepłym płaszczu szybkim krokiem przemierzam kręte wąskie alejki. W ręce szczególny dar. Gdzie mi tak śpieszno? Biegnę na spotkanie. Na szczególne spotkanie.
Już jestem. Zmarzniętymi dłońmi kładę na grobie znicz i walcząc z wiatrem zapalam go kilkakrotnie.
Tak, jestem na cmentarzu. Na szczególnym spotkaniu. Stoję nad grobem szczególnej osoby.
Tą szczególną osobą jest moja babcia. Tak bliska mi sercu, nawet teraz po kilku latach fizycznej nieobecności. Ale ona wciąż jest. Jest obecna w moim sercu i w mojej pamięci. I tam pozostanie.
Na cmentarzu wielki gwar, czasem zamieszanie. Mnie to nie przeszkadza. Zatopiona w cichej modlitwie myślami biegnę ku wspomnieniom.
Przed oczami staje babcia. Drobna staruszka o ciepłych, pełnych dobroci oczach.
Jej schorowane ręce zawsze gotowe pomóc, przytulić, pocieszyć.
Jej niesprawne już nogi, kiedyś ciągle biegnące, by kogoś odwiedzić.
Jej poorana zmarszczkami twarz, często zatroskana i współczująca.
Jej oczy. Błękitne, już nieco wyblakłe. A w nich radość i smutek zarazem.
Jak ja kochałam te momenty, kiedy po szkole biegłam do niej, a ona z utęsknieniem wypatrywała mnie już w oknie. I z jaką radością witała mnie u progu swego domu. Nikt tak nie cieszył się wtedy z moich odwiedzin jak właśnie ona :)
A potem parująca aromatyczna kawa (oj tak, to babcia nauczyła mnie ją pić) postawiona na stole i drożdżowe ciasto, które sama upiekła właśnie dla mnie!
Te chwile wspólnego biesiadowania i niekończące się rozmowy o życiu pozostają wciąż żywe w mej pamięci. Wtedy nie myślałam, że one mogą się kiedyś skończyć. Teraz bardzo mi ich brakuje.
Często człowiek nie docenia tego, co akurat posiada. Potem jak traci, tęskni za tym.

Dobrze, że jest takie miejsce, gdzie mogę spotkać się z moją nieżyjącą już babcią. Mogę w każdej chwili do niej przyjść i złączyć się z nią w duchowej modlitwie. Porozmawiać, powspominać, doradzić się.
Wiem, że gdzieś tam nade mną wciąż czuwa, opiekuje się mną. Cieszy się moim szczęściem i smuci moimi troskami. Po prostu jest obecna. Obecna w moim sercu.

Otrząsam się ze wspomnień. Ocieram spływająca po policzku łzę. Chowam ręce w kieszenie płaszcza i szybkim krokiem oddalam się od miliona migoczących światełek.
Światełek pamięci. Naszej żywej pamięci i modlitwy za tych, których tak bardzo kochaliśmy za życia i nie mniej kochamy, gdy już od nas odeszli.

Ich już nie ma. Mojej babci już tutaj nie ma. To nieistotne.
Ona jest wciąż żywa. W moim sercu. To najważniejsze.


3 komentarze:

anatola pisze...

Twoje słowa dla mnie dreszczem.. wycisnęły ze mnie łzy..

Jagna pisze...

Masz taką lekkość pisania, w idealny sposób emocje ubierasz w słowa.

Unknown pisze...

Czasem tak lekko nie jest... ;)
Dziękuję :)

Prześlij komentarz

Światełko pamięci

Mrok zapada. Ciepły wiatr smaga moją twarz. Opatulona szalem, w ciepłym płaszczu szybkim krokiem przemierzam kręte wąskie alejki. W ręce szczególny dar. Gdzie mi tak śpieszno? Biegnę na spotkanie. Na szczególne spotkanie.
Już jestem. Zmarzniętymi dłońmi kładę na grobie znicz i walcząc z wiatrem zapalam go kilkakrotnie.
Tak, jestem na cmentarzu. Na szczególnym spotkaniu. Stoję nad grobem szczególnej osoby.
Tą szczególną osobą jest moja babcia. Tak bliska mi sercu, nawet teraz po kilku latach fizycznej nieobecności. Ale ona wciąż jest. Jest obecna w moim sercu i w mojej pamięci. I tam pozostanie.
Na cmentarzu wielki gwar, czasem zamieszanie. Mnie to nie przeszkadza. Zatopiona w cichej modlitwie myślami biegnę ku wspomnieniom.
Przed oczami staje babcia. Drobna staruszka o ciepłych, pełnych dobroci oczach.
Jej schorowane ręce zawsze gotowe pomóc, przytulić, pocieszyć.
Jej niesprawne już nogi, kiedyś ciągle biegnące, by kogoś odwiedzić.
Jej poorana zmarszczkami twarz, często zatroskana i współczująca.
Jej oczy. Błękitne, już nieco wyblakłe. A w nich radość i smutek zarazem.
Jak ja kochałam te momenty, kiedy po szkole biegłam do niej, a ona z utęsknieniem wypatrywała mnie już w oknie. I z jaką radością witała mnie u progu swego domu. Nikt tak nie cieszył się wtedy z moich odwiedzin jak właśnie ona :)
A potem parująca aromatyczna kawa (oj tak, to babcia nauczyła mnie ją pić) postawiona na stole i drożdżowe ciasto, które sama upiekła właśnie dla mnie!
Te chwile wspólnego biesiadowania i niekończące się rozmowy o życiu pozostają wciąż żywe w mej pamięci. Wtedy nie myślałam, że one mogą się kiedyś skończyć. Teraz bardzo mi ich brakuje.
Często człowiek nie docenia tego, co akurat posiada. Potem jak traci, tęskni za tym.

Dobrze, że jest takie miejsce, gdzie mogę spotkać się z moją nieżyjącą już babcią. Mogę w każdej chwili do niej przyjść i złączyć się z nią w duchowej modlitwie. Porozmawiać, powspominać, doradzić się.
Wiem, że gdzieś tam nade mną wciąż czuwa, opiekuje się mną. Cieszy się moim szczęściem i smuci moimi troskami. Po prostu jest obecna. Obecna w moim sercu.

Otrząsam się ze wspomnień. Ocieram spływająca po policzku łzę. Chowam ręce w kieszenie płaszcza i szybkim krokiem oddalam się od miliona migoczących światełek.
Światełek pamięci. Naszej żywej pamięci i modlitwy za tych, których tak bardzo kochaliśmy za życia i nie mniej kochamy, gdy już od nas odeszli.

Ich już nie ma. Mojej babci już tutaj nie ma. To nieistotne.
Ona jest wciąż żywa. W moim sercu. To najważniejsze.


3 komentarze:

  1. Twoje słowa dla mnie dreszczem.. wycisnęły ze mnie łzy..

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz taką lekkość pisania, w idealny sposób emocje ubierasz w słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak lekko nie jest... ;)
      Dziękuję :)

      Usuń