30 września 2012

Cicha bohaterka...

Poranek. Śpiew ptaków i wpadające do pokoju promienie słońca obudziły ją, kiedy on jeszcze spał. Odpędzając od siebie ostatnie obrazy snu zmusiła się, by wstać. Biegnąc do łazienki, potknęła się o leżącego na dywanie kota. No tak, zaraz rozpocznie się kocia serenada. Ale musisz poczekać na swoje poranne śniadanie. Gdy ona była już gotowa do wyjścia, on smacznie jeszcze spał. To dobrze, sen pozwoli wrócić mu do zdrowia.
Z uśmiechem na  twarzy zbiegła po schodach i wybiegła wprost na słoneczne podwórze. Jak pięknie. A ten zapach. Cudny, taki świeży. Pachnie wiosną. Aż chce się żyć! Może, jak znajdę dziś trochę czasu pójdę na dłuższy spacer - ta myśl dodała jej otuchy.
W sklepie jeszcze cicho, mało ludzi. Tylko spieszący się do pracy ludzie, nerwowo stoją w kolejce do kasy, by zapłacić, za to co trzeba i pobiec dalej. Do swoich obowiązków.
Ona spokojnie przechadzając się między półkami, starannie wybierała produkty. Pełnoziarniste pieczywo, świeże mleko, jogurty, chude wędliny. Teraz musi o siebie dbać. I nie tylko. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Kasjerka, która znała ją z widzenia uśmiechnęła się serdecznie na jej widok i życzyła miłego dnia. Jak to miło, że spotyka się jeszcze takich otwartych, życzliwych ludzi - pomyślała - dzięki takim prostym słowom, ale wypowiedzianym w tak miły sposób człowiek czuję się tak jakoś lepiej, radośniej na duszy. Ta lekkość starcza na cały dzień.
Jeszcze tylko stragan z warzywami i trzeba gnać do domu. Wszystko kupione, co potrzeba.
Gdy wróciła do domu, on już wybudzony, słaby ale jego śmiejące się oczy mówią, że już nieco lepiej i że tak bardzo cieszy się na jej widok. Ona też się cieszy, ale bardziej z tego, ze powoli wraca do zdrowia. Całus na powitanie i krótka wymiana zdań na temat pięknej pogody. Teraz wracaj do łóżka - mówi ona - a ja przygotuję śniadanie. Stawa wodę na herbatę, kroi chleb. Na talerzyku układa pokrojonego w plasterki pomidora i zielonego ogórka. A i rzodkiewka, trochę żółtego sera i wędlinę. Do smarowania do wyboru masełko albo twarożek. Wszystko układa na kuchennym stole, zalewa herbatę. W tym pośpiechu nie zauważa, że on już siedzi za stołem i przygląda się jej z uśmiechem. Ojeju - a tu kot kręci się pod nogami - zapomniałam o tobie - już daję ci coś na ząb, ty mój głodomorze - mówi żartobliwie.
Nareszcie można spokojnie siąść i wspólnie zjeść śniadanie. Jak ja kocham takie chwile - myśli ona - te poranki, kiedy wspólnie jemy, kiedy jest czas, by porozmawiać albo pomilczeć. Uwielbiam patrzyć w jego oczy, takie dobre i pełne niebieskiej głębi. One mnie uspakajają i dodają otuchy! :)
Już po śniadaniu, ona już w drodze, on zostaje w domu - musi się kurować. W ostatnim momencie dobiegła do autobusu; miły kierowca poczekał na nią. Kolejny drobiazg, ale wywołuje uśmiech na jej twarzy. Jedzie do mamy, schorowanej kobiety, z którą idzie dziś do lekarza. W autobusie większy tłok, ale ona go nie zauważa, jej myśli biegną do matki. Martwi się o nią. Te ciągłe niewyjaśnione bóle... nikt nie wie, co jej dolega, a ona coraz gorzej się czuje i coraz trudniej jej to wszystko znieść.
Mama już gotowa czeka na nią i z radością ją wita. Do lekarza docierają na czas. Podziwiam Cię mamo, jesteś taka dzielna - myśli ona - wiem, że Cię bardzo boli, a jednak tego nie okazujesz.
Lekarz kieruję mamę do kolejnego specjalisty. Trzeba mieć nadzieję, że w końcu on będzie mógł powiedzieć co jej dolega i jak to leczyć. Gdy kobiety są już w domu, ona zostaję na chwilę, by pomóc mamie przy obiedzie, rozwiesić pranie. W międzyczasie popija zieloną herbatę, która nieco dodaje jej energii.
Jeszcze tylko po zakupy mamie trzeba pobiec i dalej w drogę.
Piękna pogoda, więc przyjemnie. Pomimo tych zmartwień, które ona odczuwa, czuje też radość. Taka pogoda, przyroda budząca się do życia napawa nadzieją, sprawia, że człowiek w przyszłość patrzy z optymizmem. Tak bardzo jej teraz potrzebnym.
Czym ona się smuci? Nie teraz... zapomina o tym, bo oto już dzwoni do drzwi samotnej starszej kobiety. Wpada do niej kilka razy w tygodniu. Ot tak po prostu, by porozmawiać o rzeczach małych i tych dużych, by ulżyć samotności zakradającej się codziennie do serca tej staruszki, by przy filiżance herbaty czasem pomilczeć i popatrzeć sobie nawzajem w oczy. Bo to pomaga. Ta świadomość, że tuż obok jest ktoś, dla kogo jesteś ważny, że ten ktoś ma dla ciebie czas, a nie biegnie wciąż za cudownościami tego świata i nic poza tym nie jest dla niego istotne. Dziś staruszka jest nieco bardziej zmęczona niż zazwyczaj, dlatego ona niemal szeptem czyta jej piękne wiersze, do momentu aż kobiecina uśnie.
Potem biegnie do domu, by przygotować obiad dla siebie i chorego męża. Na szczęście śpi. To dobrze, niech sen pozwoli mu się zregenerować.
W międzyczasie ogarnia mieszkanie i sortuje rzeczy do prania. Takie codzienne domowe obowiązki.
Gdy zaspany i nieco głodny mąż wstaje w drzwiach kuchni i głaszcze łaszącego się do jego stóp kota, ona już nakrywa stół i nalewa na talerze parującą zupę. Całus na powitanie i znów są razem, choć na chwilę. Pomiędzy kęsami drugiego dania on opowiada o tym, co wydarzyło się w pracy, po tym jak zadzwonił do niego kolega z działu a ona chłonie każde jego słowo. Uwielbia go słuchać. Potem ona opowiada o tym, co dziś ją spotkało. On również słucha jej z uważnym milczeniem, odczytuje z jej oczu i wyrazu twarzy o wiele więcej, niż mu mówi. On wie, że ona tak dużo w sobie chowa, wie, że choć o tym nie mówi, to bardzo martwi się o mamę, wie, że jak myśli i opowiada o swojej podopiecznej staruszce, to w jej sercu gości nuta ogromnego smutku i żalu, że więcej dla niej zrobić nie może...
Patrzy na nią i w duchu dziękuje Bogu za to, że pozwolił mu ją kiedyś spotkać. Dziękuje za jej miłość i za dobroć, jaką w sobie ma. Kocham ją - tak po prostu - myśli on.
Obiad zjedzony, naczynia po nim pozmywane. W domu cisza. Słychać tylko miarowe tykanie zegara.
On dalej w łóżku, bo osłabienie daje kolejny raz o sobie znać, a ona przy stonowanym świetle czyta książkę. Chyba nie taką zwyczajną. Opowiada ona o tym, co dzieje się w jej wnętrzu. Jak pod jej sercem rozwija się nowe życie...Tak, słychać w niej już nie jedno serce, ale dwa. To drugie jest jeszcze takie malutkie, ale już takie mocne, już takie pełne życia... 
Czym ona się tak martwi? A może właśnie tym, czy ono będzie zdrowe i czy ona pokocha go całym swym sercem, tak mocno, jak będzie tego potrzebować? Czy będzie dobrą Mamą, czy podoła tej nowej roli i nowym zadaniom, jakie przed nią czekają?
Mój Kochany Maluszku - szepcze ona głaszcząc sporych już rozmiarów brzuszek - czy mnie pokochasz i zaakceptujesz taką, jaką jestem? Taką słabą i niepewną w roli Mamy istotę? Czy pozwolisz mi siebie kochać? Ja kocham Cię już od chwili, gdy odkryłam, że zamieszkałeś pod moim sercem... 
Czekamy tu na Ciebie. 
Zmęczona dzisiejszym dniem zapada w niespokojną drzemkę.
Budzi ją zatroskany mąż. Podaje kakao i pyta jak się czuje.
Jest już późno. On przygotowuje lekką kolację, którą jedzą tym razem w akceptującej się nawzajem ciszy.
Potem kąpiel, masaż, chwila rozmowy... i już wspólnie zapadają w sen. Dla niej tym razem jest on bardzo spokojny.
Jutro przed nią nowy dzień. Dzień taki zwyczajny. Nie przepełniony heroizmem, walką w pracy, dążeniem do sukcesu, spełnianiem się w byciu „kimś” ważnym, potrzebnym, docenianym, popularnym...Taki normalny dzień, ależ jak niezwykłej kobiety. 
Dla najbliższych cichej bohaterki.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Cicha bohaterka...

Poranek. Śpiew ptaków i wpadające do pokoju promienie słońca obudziły ją, kiedy on jeszcze spał. Odpędzając od siebie ostatnie obrazy snu zmusiła się, by wstać. Biegnąc do łazienki, potknęła się o leżącego na dywanie kota. No tak, zaraz rozpocznie się kocia serenada. Ale musisz poczekać na swoje poranne śniadanie. Gdy ona była już gotowa do wyjścia, on smacznie jeszcze spał. To dobrze, sen pozwoli wrócić mu do zdrowia.
Z uśmiechem na  twarzy zbiegła po schodach i wybiegła wprost na słoneczne podwórze. Jak pięknie. A ten zapach. Cudny, taki świeży. Pachnie wiosną. Aż chce się żyć! Może, jak znajdę dziś trochę czasu pójdę na dłuższy spacer - ta myśl dodała jej otuchy.
W sklepie jeszcze cicho, mało ludzi. Tylko spieszący się do pracy ludzie, nerwowo stoją w kolejce do kasy, by zapłacić, za to co trzeba i pobiec dalej. Do swoich obowiązków.
Ona spokojnie przechadzając się między półkami, starannie wybierała produkty. Pełnoziarniste pieczywo, świeże mleko, jogurty, chude wędliny. Teraz musi o siebie dbać. I nie tylko. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Kasjerka, która znała ją z widzenia uśmiechnęła się serdecznie na jej widok i życzyła miłego dnia. Jak to miło, że spotyka się jeszcze takich otwartych, życzliwych ludzi - pomyślała - dzięki takim prostym słowom, ale wypowiedzianym w tak miły sposób człowiek czuję się tak jakoś lepiej, radośniej na duszy. Ta lekkość starcza na cały dzień.
Jeszcze tylko stragan z warzywami i trzeba gnać do domu. Wszystko kupione, co potrzeba.
Gdy wróciła do domu, on już wybudzony, słaby ale jego śmiejące się oczy mówią, że już nieco lepiej i że tak bardzo cieszy się na jej widok. Ona też się cieszy, ale bardziej z tego, ze powoli wraca do zdrowia. Całus na powitanie i krótka wymiana zdań na temat pięknej pogody. Teraz wracaj do łóżka - mówi ona - a ja przygotuję śniadanie. Stawa wodę na herbatę, kroi chleb. Na talerzyku układa pokrojonego w plasterki pomidora i zielonego ogórka. A i rzodkiewka, trochę żółtego sera i wędlinę. Do smarowania do wyboru masełko albo twarożek. Wszystko układa na kuchennym stole, zalewa herbatę. W tym pośpiechu nie zauważa, że on już siedzi za stołem i przygląda się jej z uśmiechem. Ojeju - a tu kot kręci się pod nogami - zapomniałam o tobie - już daję ci coś na ząb, ty mój głodomorze - mówi żartobliwie.
Nareszcie można spokojnie siąść i wspólnie zjeść śniadanie. Jak ja kocham takie chwile - myśli ona - te poranki, kiedy wspólnie jemy, kiedy jest czas, by porozmawiać albo pomilczeć. Uwielbiam patrzyć w jego oczy, takie dobre i pełne niebieskiej głębi. One mnie uspakajają i dodają otuchy! :)
Już po śniadaniu, ona już w drodze, on zostaje w domu - musi się kurować. W ostatnim momencie dobiegła do autobusu; miły kierowca poczekał na nią. Kolejny drobiazg, ale wywołuje uśmiech na jej twarzy. Jedzie do mamy, schorowanej kobiety, z którą idzie dziś do lekarza. W autobusie większy tłok, ale ona go nie zauważa, jej myśli biegną do matki. Martwi się o nią. Te ciągłe niewyjaśnione bóle... nikt nie wie, co jej dolega, a ona coraz gorzej się czuje i coraz trudniej jej to wszystko znieść.
Mama już gotowa czeka na nią i z radością ją wita. Do lekarza docierają na czas. Podziwiam Cię mamo, jesteś taka dzielna - myśli ona - wiem, że Cię bardzo boli, a jednak tego nie okazujesz.
Lekarz kieruję mamę do kolejnego specjalisty. Trzeba mieć nadzieję, że w końcu on będzie mógł powiedzieć co jej dolega i jak to leczyć. Gdy kobiety są już w domu, ona zostaję na chwilę, by pomóc mamie przy obiedzie, rozwiesić pranie. W międzyczasie popija zieloną herbatę, która nieco dodaje jej energii.
Jeszcze tylko po zakupy mamie trzeba pobiec i dalej w drogę.
Piękna pogoda, więc przyjemnie. Pomimo tych zmartwień, które ona odczuwa, czuje też radość. Taka pogoda, przyroda budząca się do życia napawa nadzieją, sprawia, że człowiek w przyszłość patrzy z optymizmem. Tak bardzo jej teraz potrzebnym.
Czym ona się smuci? Nie teraz... zapomina o tym, bo oto już dzwoni do drzwi samotnej starszej kobiety. Wpada do niej kilka razy w tygodniu. Ot tak po prostu, by porozmawiać o rzeczach małych i tych dużych, by ulżyć samotności zakradającej się codziennie do serca tej staruszki, by przy filiżance herbaty czasem pomilczeć i popatrzeć sobie nawzajem w oczy. Bo to pomaga. Ta świadomość, że tuż obok jest ktoś, dla kogo jesteś ważny, że ten ktoś ma dla ciebie czas, a nie biegnie wciąż za cudownościami tego świata i nic poza tym nie jest dla niego istotne. Dziś staruszka jest nieco bardziej zmęczona niż zazwyczaj, dlatego ona niemal szeptem czyta jej piękne wiersze, do momentu aż kobiecina uśnie.
Potem biegnie do domu, by przygotować obiad dla siebie i chorego męża. Na szczęście śpi. To dobrze, niech sen pozwoli mu się zregenerować.
W międzyczasie ogarnia mieszkanie i sortuje rzeczy do prania. Takie codzienne domowe obowiązki.
Gdy zaspany i nieco głodny mąż wstaje w drzwiach kuchni i głaszcze łaszącego się do jego stóp kota, ona już nakrywa stół i nalewa na talerze parującą zupę. Całus na powitanie i znów są razem, choć na chwilę. Pomiędzy kęsami drugiego dania on opowiada o tym, co wydarzyło się w pracy, po tym jak zadzwonił do niego kolega z działu a ona chłonie każde jego słowo. Uwielbia go słuchać. Potem ona opowiada o tym, co dziś ją spotkało. On również słucha jej z uważnym milczeniem, odczytuje z jej oczu i wyrazu twarzy o wiele więcej, niż mu mówi. On wie, że ona tak dużo w sobie chowa, wie, że choć o tym nie mówi, to bardzo martwi się o mamę, wie, że jak myśli i opowiada o swojej podopiecznej staruszce, to w jej sercu gości nuta ogromnego smutku i żalu, że więcej dla niej zrobić nie może...
Patrzy na nią i w duchu dziękuje Bogu za to, że pozwolił mu ją kiedyś spotkać. Dziękuje za jej miłość i za dobroć, jaką w sobie ma. Kocham ją - tak po prostu - myśli on.
Obiad zjedzony, naczynia po nim pozmywane. W domu cisza. Słychać tylko miarowe tykanie zegara.
On dalej w łóżku, bo osłabienie daje kolejny raz o sobie znać, a ona przy stonowanym świetle czyta książkę. Chyba nie taką zwyczajną. Opowiada ona o tym, co dzieje się w jej wnętrzu. Jak pod jej sercem rozwija się nowe życie...Tak, słychać w niej już nie jedno serce, ale dwa. To drugie jest jeszcze takie malutkie, ale już takie mocne, już takie pełne życia... 
Czym ona się tak martwi? A może właśnie tym, czy ono będzie zdrowe i czy ona pokocha go całym swym sercem, tak mocno, jak będzie tego potrzebować? Czy będzie dobrą Mamą, czy podoła tej nowej roli i nowym zadaniom, jakie przed nią czekają?
Mój Kochany Maluszku - szepcze ona głaszcząc sporych już rozmiarów brzuszek - czy mnie pokochasz i zaakceptujesz taką, jaką jestem? Taką słabą i niepewną w roli Mamy istotę? Czy pozwolisz mi siebie kochać? Ja kocham Cię już od chwili, gdy odkryłam, że zamieszkałeś pod moim sercem... 
Czekamy tu na Ciebie. 
Zmęczona dzisiejszym dniem zapada w niespokojną drzemkę.
Budzi ją zatroskany mąż. Podaje kakao i pyta jak się czuje.
Jest już późno. On przygotowuje lekką kolację, którą jedzą tym razem w akceptującej się nawzajem ciszy.
Potem kąpiel, masaż, chwila rozmowy... i już wspólnie zapadają w sen. Dla niej tym razem jest on bardzo spokojny.
Jutro przed nią nowy dzień. Dzień taki zwyczajny. Nie przepełniony heroizmem, walką w pracy, dążeniem do sukcesu, spełnianiem się w byciu „kimś” ważnym, potrzebnym, docenianym, popularnym...Taki normalny dzień, ależ jak niezwykłej kobiety. 
Dla najbliższych cichej bohaterki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz