22 lutego 2013

Wszystkie kolory tęczy...

Wszystko na opak. Nie tak jak byśmy chcieli.
Nie tak miało być. Jest tak, a my chcemy inaczej.
Wszystko dobrze - ale ja czuję, że coś jest nie tak. Coś umyka. Coś wymyka się spod mojej kontroli. Ale co dokładnie? Nie wiem.

Tajemnicą okryte moje życie. Moje istnienie. Tajemnica do przemilczenia. Na zawsze.

Jestem zdrowa - ale czuję się jak powalona ciężką chorobą osoba. Bez przyczyny żadnej.
Jestem młoda ciałem i duchem - lecz czuję się staro. Moje ciało jak staruszki, powolne, zmęczone. Moja dusza obciążona życiem, zmartwieniami, doświadczeniami starej kobiety.
Szczęście gości w moim życiu - lecz go nie dostrzegam i mam wrażenie, że gości ono w życiu kogoś innego.
Przede mną cel - ale ja nie wiem, dokąd on prowadzi. Do rozczarowania?  
Mam przyjaciół - ale tak, jak by ich nie było. Pustka, cisza. Uwikłani w sieć codziennych spraw.
Każdego ranka dostaję w prezencie nowy dzień - lecz nie potrafię wykorzystać go, tak jak powinnam. Tyle nieokreślonych sensem chwil. Tyle przegranych minut. Nieefektywnych godzin.
Noc przede mną - cicha, ciemna i spokojna. Lecz nie przynosząca mi ukojenia i wytchnienia. Płaszcz nocy otula mnie ciężarem swych trosk. Poddaje się. Zasypiam snem niespokojnym i lekkim.

Co mogę zrobić? Kilka kroków do przodu i jeden do tyłu. Nie więcej. Nie warto.
Siłą swego umysłu mogę sprawić, że moje zmęczone ciało znów odzyska energię, że przestanie być ciałem staruszki. To proste. Muszę tylko chcieć. Chcieć poczuć się zdrową, chcieć dostrzegać szczęście, chcieć dążyć do celu.

Niech każdy nowy dzień jest przeżyty, jakby był moim ostatnim. 
Niech każda noc jest moim osobistym ukojeniem.

Nie mogę się poddać. Nie warto. Chcę żyć coraz lepiej, świadomiej. Po swojemu.
Pozwolę sobie na to. Przecież to moje życie. Ja za nie odpowiadam i z niego się rozliczę.

Co z tego, że wszystko jest nie tak.
Jest ciekawie, kolorowo. 
Życie inspiruje mnie do działania. 
To samo życie, które mieni się wszystkimi kolorami tęczy.

4 komentarze:

Iva pisze...

Dotto też tak czasem mam. Może to jakieś przemęczenie, zniechęcenie,przesilenie wiosenne? Może należałoby olać co niektóre sprawy, nie przejmować się wszystkim. Ja myślę że to taki chwilowy stan i będzie dobrze!Trzymaj się!!

Unknown pisze...

Dziękuję Ivo za słowa otuchy ;)
Masz rację, to może takie przesilenie,przemęczenie, które każdego raz od czasu dopada...
I fakt, nie warto wszystkim aż tak się przejmować, tylko, że czasem łatwo to powiedzieć, a bardzo trudno wykonać.. ;)
Pozdrawiam ciepło :)

Nadwrażliwiec pisze...

Coś mi się widzi, że mamy podobnie. Kilka osób uważa mnie za hipochondryczkę, bo muszę uważać na byle wiaterek, byle zawianie, na infekcje... Bo tego dziadostwa, które mam w sobie, nie widać, a o tym nie chcę mówić, poza najbliższymi i paroma przyjaciółmi. Wielu przewlekłych chorób nie ma się wypisanych na czole. Niestety, ale odnoszę wrażenie, że sporo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim w naszym społeczeństwie zmieni się myślenie na ten temat...
I ja czuję się czasem staro, mimo młodego wieku w metryce.
Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Hmmm...hipochondryczką to raczej nie jestem. Nie lubię skupiać się na sobie i swoich słabościach ;)Ale czasami są takie dni, gdy wszystko nas przerasta i jedyne na co nas stać, to zwinąć się w kłębek i zasnąć snem kamiennym... I uważam to za całkiem naturalne ;)

Prześlij komentarz

Wszystkie kolory tęczy...

Wszystko na opak. Nie tak jak byśmy chcieli.
Nie tak miało być. Jest tak, a my chcemy inaczej.
Wszystko dobrze - ale ja czuję, że coś jest nie tak. Coś umyka. Coś wymyka się spod mojej kontroli. Ale co dokładnie? Nie wiem.

Tajemnicą okryte moje życie. Moje istnienie. Tajemnica do przemilczenia. Na zawsze.

Jestem zdrowa - ale czuję się jak powalona ciężką chorobą osoba. Bez przyczyny żadnej.
Jestem młoda ciałem i duchem - lecz czuję się staro. Moje ciało jak staruszki, powolne, zmęczone. Moja dusza obciążona życiem, zmartwieniami, doświadczeniami starej kobiety.
Szczęście gości w moim życiu - lecz go nie dostrzegam i mam wrażenie, że gości ono w życiu kogoś innego.
Przede mną cel - ale ja nie wiem, dokąd on prowadzi. Do rozczarowania?  
Mam przyjaciół - ale tak, jak by ich nie było. Pustka, cisza. Uwikłani w sieć codziennych spraw.
Każdego ranka dostaję w prezencie nowy dzień - lecz nie potrafię wykorzystać go, tak jak powinnam. Tyle nieokreślonych sensem chwil. Tyle przegranych minut. Nieefektywnych godzin.
Noc przede mną - cicha, ciemna i spokojna. Lecz nie przynosząca mi ukojenia i wytchnienia. Płaszcz nocy otula mnie ciężarem swych trosk. Poddaje się. Zasypiam snem niespokojnym i lekkim.

Co mogę zrobić? Kilka kroków do przodu i jeden do tyłu. Nie więcej. Nie warto.
Siłą swego umysłu mogę sprawić, że moje zmęczone ciało znów odzyska energię, że przestanie być ciałem staruszki. To proste. Muszę tylko chcieć. Chcieć poczuć się zdrową, chcieć dostrzegać szczęście, chcieć dążyć do celu.

Niech każdy nowy dzień jest przeżyty, jakby był moim ostatnim. 
Niech każda noc jest moim osobistym ukojeniem.

Nie mogę się poddać. Nie warto. Chcę żyć coraz lepiej, świadomiej. Po swojemu.
Pozwolę sobie na to. Przecież to moje życie. Ja za nie odpowiadam i z niego się rozliczę.

Co z tego, że wszystko jest nie tak.
Jest ciekawie, kolorowo. 
Życie inspiruje mnie do działania. 
To samo życie, które mieni się wszystkimi kolorami tęczy.

4 komentarze:

  1. Dotto też tak czasem mam. Może to jakieś przemęczenie, zniechęcenie,przesilenie wiosenne? Może należałoby olać co niektóre sprawy, nie przejmować się wszystkim. Ja myślę że to taki chwilowy stan i będzie dobrze!Trzymaj się!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ivo za słowa otuchy ;)
    Masz rację, to może takie przesilenie,przemęczenie, które każdego raz od czasu dopada...
    I fakt, nie warto wszystkim aż tak się przejmować, tylko, że czasem łatwo to powiedzieć, a bardzo trudno wykonać.. ;)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi się widzi, że mamy podobnie. Kilka osób uważa mnie za hipochondryczkę, bo muszę uważać na byle wiaterek, byle zawianie, na infekcje... Bo tego dziadostwa, które mam w sobie, nie widać, a o tym nie chcę mówić, poza najbliższymi i paroma przyjaciółmi. Wielu przewlekłych chorób nie ma się wypisanych na czole. Niestety, ale odnoszę wrażenie, że sporo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim w naszym społeczeństwie zmieni się myślenie na ten temat...
    I ja czuję się czasem staro, mimo młodego wieku w metryce.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm...hipochondryczką to raczej nie jestem. Nie lubię skupiać się na sobie i swoich słabościach ;)Ale czasami są takie dni, gdy wszystko nas przerasta i jedyne na co nas stać, to zwinąć się w kłębek i zasnąć snem kamiennym... I uważam to za całkiem naturalne ;)

    OdpowiedzUsuń