20 października 2012

Dar nielicznych

Kim jest Prawdziwy Przyjaciel?
To Anioł, który jest obecny w naszym życiu, w chwilach dobrych i w tych złych.
Raduje się naszym szczęściem i płacze z nami w chwilach nieszczęścia.
Nie osądza i nie ocenia naszych wyborów, ale zawsze jest po naszej stronie.
Myśli o nas, wtedy, gdy my myślami jesteśmy daleko.
Powierza nas w prywatnej modlitwie, gdy wsparcia Boga potrzebujemy, a nasza wiara taka słaba.
Pociesza, gdy tego potrzebujemy, ale też milczy, bo wie, że tak jest właściwie. 
Ma dla nas zawsze dobre słowo i piękny szczery uśmiech.
Trzyma za nas kciuki, by się nam powiodło.
Nie zmieniają go ani okoliczności ani wydarzenia ani napotkane osoby.
Prawdziwy Przyjaciel po prostu Jest. Jest tuż obok, choć czasem dzielą nas od niego setki kilometrów.
Jest Obecny. Jest Niezmienny. Tak jak nasza Przyjaźń z Nim.

Czy Macie Swojego Prawdziwego Przyjaciela?
Jest On Wielkim Darem. Ale też nieliczni go posiadają...
Ja ten Dar posiadam i to jest moim niezmiennym szczęściem :)

13 października 2012

Zapisane w sercu i pamięci

Cudowne chwile, do których wracam myślami, gdy mi smutno...
Kiedy rano budzi mnie ciągnąc za włosy i "głaszcząc"po twarzy mój mały Szkrab...
Kiedy jeszcze zaspana jem pyszne śniadanie przygotowane przez Męża .. i z Nim..
Kiedy Mały Szkrab wdrapuje się na kolana i przytula tak mocno, że aż sprawia mi ból...
Kiedy Szkrab śmieje się do mnie, tak bez powodu i kiedy zasypia wtulony w moją pierś...
Kiedy pijąc gorącą herbatę rozmawiam o wszystkim i o niczym z Przyjaciółką...
Kiedy w ciszy samotnie pijąc kawę pochłaniam kolejne strony interesującej książki...
Kiedy spacerując czuję na twarzy promienie jesiennego słońca a w nozdrzach zapach nadchodzącej zimy...
Kiedy na twarzy przypadkowej osoby widzę odwzajemniony uśmiech...
Kiedy widzę w oczach Najbliższych  radość z faktu, że ich po prostu odwiedziłam...
Kiedy ktoś bez względu na porę dnia prosi mnie o pomoc...
Kiedy słyszę w radiu ulubioną piosenkę i mogę do niej szaleńczo zatańczyć...
Kiedy...
Tak dużo tych "kiedy"..  
Nie sposób ich tutaj przywołać i spisać.
Najważniejsze, by te cudowne chwile były zapisane w moim sercu i pamięci.
A smutek nie miał do nich dostępu.

10 października 2012

Czarno - białe myśli

Dzień za dniem tak szybko mija. Czasem nie zdążę wypić tej "blogowej" aromatycznej kawy..a już wieczór zapada i pora się wyciszyć. To znaczy wyciszenia potrzebuje kto inny, ale ta chwila i tak na mnie działa podobnie...:) Więc. Więc dopadają mnie te "niespokojne myśli", które nie pozwalają spokojnie spać (haha..zresztą nie dane jest mi spokojnie spać z oczywistych powodów), ale...
Tak to już chyba jest, że noc bezlitośnie wdziera się do naszej duszy i brutalnie obnaża nasze lęki, obawy...
A ja mam ich ostatnio kilka. Przede mną ważny/mniej ważny (zakreślam w zależności od dnia) zabieg, przygotowania do niego idą pełną parą, niby wszystko wiem.. ale im bliżej TEN DZIEŃ, tym bardziej się boję, tym więcej obaw, czy na pewno powinnam się na niego zdecydować, czy jednak nie...
W mojej głowie, właśnie w chwilach bezsennych nocy, pojawiają się obrazy niezbyt optymistyczne i niezbyt kolorowe. Raczej rzekłabym czarno-białe.
Hmm..człowiek chyba tak ma, że gdy czeka go coś NIEZNANEGO, to się tego mniej, czy bardziej lęka. Fakt, nieznane budzi nasze obawy. I czasem nie pomoże fakt, że poznamy tajniki tego owego czegoś (w moim przypadku: operacji), bo nasza podświadomość robi swoje... Wręcz zdarza się często, że na przekór, gdy to owe coś robi się bardziej ZNANE, my boimy się jeszcze bardziej.. Ciekawe dlaczego?
W moim przypadku w tej sytuacji tak właśnie jest. Dlatego chcąc nie chcąc próbuję zaniechać wszelakie próby poznania tego, co mnie czeka. Tak chyba będzie lepiej. Nie, na pewno będzie lepiej.
Czsem LEPIEJ wiedzieć mniej niż więcej. Po co się stresować, denerwować, zarywać noce..
Taki ludzki absurd :)
Swoją drogą, człowiek, aby lepiej się poczuć często znajduje w sobie tak dużo odwagi, że pomimo lęku poddaje się temu nieznanemu, które może przynieść mu upragnioną pomoc i ulgę w cierpieniu.
Odważna czy nieodważna? Sama nie wiem, do której kategorii się zaliczyć..
Jedno wiem na pewno. Przede mną kolejna noc pełna czarno-białych myśli.

3 października 2012

Czego Ci brak?

Śpieszymy się. Cały czas czegoś od życia oczekujemy. O czymś marzymy, dążymy do celu. Chcemy czegoś innego, niż mamy. Zazdrościmy innym, tego, co posiadają, a nam po prostu tego brakuje.
I bynajmniej nie o rzeczy materialne tutaj chodzi.
Jak to jest, że "ten drugi" ma wszystko. Ma dom, rodzinę, zdrowie, pracę, pasję... a ja nie mam "nic"?
Od czego to powodzenie "we wszystkich" istotnych sferach życia zależy? Od szczęścia? Od "fuksa"? Od mojej zasłużonej pracy? Bo Bóg "dał" albo "nie dał"? Trudne pytanie, ja chyba nie znam na nie odpowiedzi...
Tylko tak się zastanawiam...
 Mnie potrzeba czegoś istotnego, co pozwoli realizować się nie tylko jako matka, żona, córka, przyjaciółka, ale także jako pracownik... A ktoś inny chciałby właśnie w tym się realizować, a nie może i jedyne, co posiada, to właśnie pracę...
No właśnie. Dlaczego tak się dzieje, że nie mamy bądź nie doświadczamy tego, na czym nam bardzo zależy?
Co jest nie tak? Czy to nasza wina, czy istniejącego systemu, zrządzenia losu?
Pewnie niejeden powie, że za mało się staramy, jesteśmy leniwi, że chyba tak naprawdę nie chcemy znaleźć, tego czego szukamy, bo gdyby NAPRAWDĘ nam zależało, to.. No właśnie co?
Fakt, pracę można znaleźć i to już nieistotne, że poniżej naszego wykształcenia, oczekiwań czy też godności. Tylko, czy kiedy po n-tej rozmowie kwalifikacyjnej telefon milczy, można jeszcze mieć nadzieję, że w końcu ta praca będzie? Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, lepiej wykształcony, z większym doświadczeniem, z większą przebojowością, urokiem osobistym, bez zobowiązań... Ale fakt, gdybyś tylko NAPRAWDĘ chciał...
Miłość też można znaleźć. Nieważne gdzie, w realu czy w wirtualnej rzeczywistości. Można też na siłę stworzyć związek, potem rodzinę... Można? Pewnie, że tak. Tylko, czy to, co stworzymy na siłę ma jakiś sens i czy nazywa się to prawdziwą miłością i prawdziwą rodziną? Chyba nie, ale nie mnie tu oceniać.
Więc powtarzam pytanie, czy można mieć "wszystko" i jak to jest, że to "owo wszystko" tak liczni posiadają?
Nie wiem...
Jedno wiem na pewno. To nie jest do końca tak, że wszystko zależy od nas i że gdybyśmy tylko NAPRAWDĘ chcieli, to byśmy zdobyli, co tylko dusza zapragnie... Po n-tych poszukiwaniach nie mam pracy i nie sądzę, że mam jakieś wygórowane oczekiwania..ale w osądach innych 'zapewne za mało się staram"... Ktoś inny nie ma kogo pokochać i z kim założyć rodzinę. Bo nie chce na siłę budować czegoś, co jest nieprawdziwe...Ten ktoś czeka, na tą jemu pisaną osobę. Tak po prostu nie może jej odnaleźć... Czy i ta osoba za "mało się stara"? Niejedni by tak powiedzieli...
I tylko jedna odpowiedź przychodzi mi do głowy. Być może tak właśnie ma być, że ja czegoś nie posiadam, może na tę pracę ma przyjść czas kiedy indziej, nie teraz, może w tej chwili mam skupić się na czymś innym? Na byciu w pełni dyspozycyjną żoną, mamą, córką, przyjaciółką..Tak samo, ta inna osoba, odnajdzie swoją połówkę kiedyś indziej, nie teraz, bo to nie ten czas? Może tak. Może coś w tym OCZEKIWANIU jest. Tylko, że to takie trudne pogodzić się z tym naszym losem. Trudno patrzeć na tych owych "szczęśliwców" posiadających "wszystko".
Inni mają "wszystko"... A Ty? Czy doceniasz, to co posiadasz, czy nie zastanawiasz się nad tym, bo tak łatwo Ci wszystko przychodzi... Może za łatwo... A może los się kiedyś odwróci. Więc nie oceniaj, nie komentuj, nie mów, bo gdybyś NAPRAWDĘ chciał...



Dar nielicznych

Kim jest Prawdziwy Przyjaciel?
To Anioł, który jest obecny w naszym życiu, w chwilach dobrych i w tych złych.
Raduje się naszym szczęściem i płacze z nami w chwilach nieszczęścia.
Nie osądza i nie ocenia naszych wyborów, ale zawsze jest po naszej stronie.
Myśli o nas, wtedy, gdy my myślami jesteśmy daleko.
Powierza nas w prywatnej modlitwie, gdy wsparcia Boga potrzebujemy, a nasza wiara taka słaba.
Pociesza, gdy tego potrzebujemy, ale też milczy, bo wie, że tak jest właściwie. 
Ma dla nas zawsze dobre słowo i piękny szczery uśmiech.
Trzyma za nas kciuki, by się nam powiodło.
Nie zmieniają go ani okoliczności ani wydarzenia ani napotkane osoby.
Prawdziwy Przyjaciel po prostu Jest. Jest tuż obok, choć czasem dzielą nas od niego setki kilometrów.
Jest Obecny. Jest Niezmienny. Tak jak nasza Przyjaźń z Nim.

Czy Macie Swojego Prawdziwego Przyjaciela?
Jest On Wielkim Darem. Ale też nieliczni go posiadają...
Ja ten Dar posiadam i to jest moim niezmiennym szczęściem :)

Zapisane w sercu i pamięci

Cudowne chwile, do których wracam myślami, gdy mi smutno...
Kiedy rano budzi mnie ciągnąc za włosy i "głaszcząc"po twarzy mój mały Szkrab...
Kiedy jeszcze zaspana jem pyszne śniadanie przygotowane przez Męża .. i z Nim..
Kiedy Mały Szkrab wdrapuje się na kolana i przytula tak mocno, że aż sprawia mi ból...
Kiedy Szkrab śmieje się do mnie, tak bez powodu i kiedy zasypia wtulony w moją pierś...
Kiedy pijąc gorącą herbatę rozmawiam o wszystkim i o niczym z Przyjaciółką...
Kiedy w ciszy samotnie pijąc kawę pochłaniam kolejne strony interesującej książki...
Kiedy spacerując czuję na twarzy promienie jesiennego słońca a w nozdrzach zapach nadchodzącej zimy...
Kiedy na twarzy przypadkowej osoby widzę odwzajemniony uśmiech...
Kiedy widzę w oczach Najbliższych  radość z faktu, że ich po prostu odwiedziłam...
Kiedy ktoś bez względu na porę dnia prosi mnie o pomoc...
Kiedy słyszę w radiu ulubioną piosenkę i mogę do niej szaleńczo zatańczyć...
Kiedy...
Tak dużo tych "kiedy"..  
Nie sposób ich tutaj przywołać i spisać.
Najważniejsze, by te cudowne chwile były zapisane w moim sercu i pamięci.
A smutek nie miał do nich dostępu.

Czarno - białe myśli

Dzień za dniem tak szybko mija. Czasem nie zdążę wypić tej "blogowej" aromatycznej kawy..a już wieczór zapada i pora się wyciszyć. To znaczy wyciszenia potrzebuje kto inny, ale ta chwila i tak na mnie działa podobnie...:) Więc. Więc dopadają mnie te "niespokojne myśli", które nie pozwalają spokojnie spać (haha..zresztą nie dane jest mi spokojnie spać z oczywistych powodów), ale...
Tak to już chyba jest, że noc bezlitośnie wdziera się do naszej duszy i brutalnie obnaża nasze lęki, obawy...
A ja mam ich ostatnio kilka. Przede mną ważny/mniej ważny (zakreślam w zależności od dnia) zabieg, przygotowania do niego idą pełną parą, niby wszystko wiem.. ale im bliżej TEN DZIEŃ, tym bardziej się boję, tym więcej obaw, czy na pewno powinnam się na niego zdecydować, czy jednak nie...
W mojej głowie, właśnie w chwilach bezsennych nocy, pojawiają się obrazy niezbyt optymistyczne i niezbyt kolorowe. Raczej rzekłabym czarno-białe.
Hmm..człowiek chyba tak ma, że gdy czeka go coś NIEZNANEGO, to się tego mniej, czy bardziej lęka. Fakt, nieznane budzi nasze obawy. I czasem nie pomoże fakt, że poznamy tajniki tego owego czegoś (w moim przypadku: operacji), bo nasza podświadomość robi swoje... Wręcz zdarza się często, że na przekór, gdy to owe coś robi się bardziej ZNANE, my boimy się jeszcze bardziej.. Ciekawe dlaczego?
W moim przypadku w tej sytuacji tak właśnie jest. Dlatego chcąc nie chcąc próbuję zaniechać wszelakie próby poznania tego, co mnie czeka. Tak chyba będzie lepiej. Nie, na pewno będzie lepiej.
Czsem LEPIEJ wiedzieć mniej niż więcej. Po co się stresować, denerwować, zarywać noce..
Taki ludzki absurd :)
Swoją drogą, człowiek, aby lepiej się poczuć często znajduje w sobie tak dużo odwagi, że pomimo lęku poddaje się temu nieznanemu, które może przynieść mu upragnioną pomoc i ulgę w cierpieniu.
Odważna czy nieodważna? Sama nie wiem, do której kategorii się zaliczyć..
Jedno wiem na pewno. Przede mną kolejna noc pełna czarno-białych myśli.

Czego Ci brak?

Śpieszymy się. Cały czas czegoś od życia oczekujemy. O czymś marzymy, dążymy do celu. Chcemy czegoś innego, niż mamy. Zazdrościmy innym, tego, co posiadają, a nam po prostu tego brakuje.
I bynajmniej nie o rzeczy materialne tutaj chodzi.
Jak to jest, że "ten drugi" ma wszystko. Ma dom, rodzinę, zdrowie, pracę, pasję... a ja nie mam "nic"?
Od czego to powodzenie "we wszystkich" istotnych sferach życia zależy? Od szczęścia? Od "fuksa"? Od mojej zasłużonej pracy? Bo Bóg "dał" albo "nie dał"? Trudne pytanie, ja chyba nie znam na nie odpowiedzi...
Tylko tak się zastanawiam...
 Mnie potrzeba czegoś istotnego, co pozwoli realizować się nie tylko jako matka, żona, córka, przyjaciółka, ale także jako pracownik... A ktoś inny chciałby właśnie w tym się realizować, a nie może i jedyne, co posiada, to właśnie pracę...
No właśnie. Dlaczego tak się dzieje, że nie mamy bądź nie doświadczamy tego, na czym nam bardzo zależy?
Co jest nie tak? Czy to nasza wina, czy istniejącego systemu, zrządzenia losu?
Pewnie niejeden powie, że za mało się staramy, jesteśmy leniwi, że chyba tak naprawdę nie chcemy znaleźć, tego czego szukamy, bo gdyby NAPRAWDĘ nam zależało, to.. No właśnie co?
Fakt, pracę można znaleźć i to już nieistotne, że poniżej naszego wykształcenia, oczekiwań czy też godności. Tylko, czy kiedy po n-tej rozmowie kwalifikacyjnej telefon milczy, można jeszcze mieć nadzieję, że w końcu ta praca będzie? Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, lepiej wykształcony, z większym doświadczeniem, z większą przebojowością, urokiem osobistym, bez zobowiązań... Ale fakt, gdybyś tylko NAPRAWDĘ chciał...
Miłość też można znaleźć. Nieważne gdzie, w realu czy w wirtualnej rzeczywistości. Można też na siłę stworzyć związek, potem rodzinę... Można? Pewnie, że tak. Tylko, czy to, co stworzymy na siłę ma jakiś sens i czy nazywa się to prawdziwą miłością i prawdziwą rodziną? Chyba nie, ale nie mnie tu oceniać.
Więc powtarzam pytanie, czy można mieć "wszystko" i jak to jest, że to "owo wszystko" tak liczni posiadają?
Nie wiem...
Jedno wiem na pewno. To nie jest do końca tak, że wszystko zależy od nas i że gdybyśmy tylko NAPRAWDĘ chcieli, to byśmy zdobyli, co tylko dusza zapragnie... Po n-tych poszukiwaniach nie mam pracy i nie sądzę, że mam jakieś wygórowane oczekiwania..ale w osądach innych 'zapewne za mało się staram"... Ktoś inny nie ma kogo pokochać i z kim założyć rodzinę. Bo nie chce na siłę budować czegoś, co jest nieprawdziwe...Ten ktoś czeka, na tą jemu pisaną osobę. Tak po prostu nie może jej odnaleźć... Czy i ta osoba za "mało się stara"? Niejedni by tak powiedzieli...
I tylko jedna odpowiedź przychodzi mi do głowy. Być może tak właśnie ma być, że ja czegoś nie posiadam, może na tę pracę ma przyjść czas kiedy indziej, nie teraz, może w tej chwili mam skupić się na czymś innym? Na byciu w pełni dyspozycyjną żoną, mamą, córką, przyjaciółką..Tak samo, ta inna osoba, odnajdzie swoją połówkę kiedyś indziej, nie teraz, bo to nie ten czas? Może tak. Może coś w tym OCZEKIWANIU jest. Tylko, że to takie trudne pogodzić się z tym naszym losem. Trudno patrzeć na tych owych "szczęśliwców" posiadających "wszystko".
Inni mają "wszystko"... A Ty? Czy doceniasz, to co posiadasz, czy nie zastanawiasz się nad tym, bo tak łatwo Ci wszystko przychodzi... Może za łatwo... A może los się kiedyś odwróci. Więc nie oceniaj, nie komentuj, nie mów, bo gdybyś NAPRAWDĘ chciał...