14 marca 2016

"Niegrzeczne" dzieci

Gdy rodzi się nam dziecko, to zastanawiamy się do kogo jest podobne, w jego wyglądzie szukamy naszego noska lub oczu taty, a z czasem staramy się doszukać w nim naszych cech charakteru, bądź osobowości. I najczęściej, gdy maluch zrobi coś tak, a tak... mówimy - "Podał się na mnie", "Ma to po tobie".

A ja obserwując zachowanie swoich dzieci, mam zupełnie inne przemyślenia. Po prostu im zazdroszczę. Zazdroszczę im tego, że są tak otwarte na innych, na świat. Takie po prostu śmiałe i odważne, nie boją się ludzi, nie czują się przez nich oceniane i nie przejmują się ich opinią. Dzięki temu są wolne, niczym nie ograniczone. Biegają, krzyczą, są po dziecięcemu głośne. Tego dotkną, to wezmą do ręki, a tamto zrzucą...

Oczywiście nie każdemu się to podoba, bo śmiałe i wiedzące czego chcą dzieci to przecież według opinii większości - niegrzeczne i nieposłuszne dzieci. Właśnie takie. A takie dzieci to "skaranie boskie". 
Takie dzieci, to utrapienie nie tylko dla rodziców, ale przede wszystkim dla tych, co przebywają z nimi tylko kilka chwil. Takie dzieci, są po prostu niewychowane, rodzice na wszystko im pozwalają i na pewno nie wyrośnie z nich nic dobrego...

Takie są moje dzieci. Żywe, ekspresyjne, pełne pomysłów. Same wiedzą czego chcą, a nie spełniają zachcianek innych. Gdy chcą coś powiedzieć, to mówią, gdy na coś się nie zgadzają, to krzyczą głośno "nie", a nie dla świętego spokoju zgadzają się na coś, co im nie pasuje. I właśnie tego im zazdroszczę.

Ja byłam zupełnie innym dzieckiem. Pierwszą i dominującą cechą była nieśmiałość. Cicha, pokorna, zawsze zgadzająca się z innymi. Nie umiałam powiedzieć, że coś mi się nie podoba, nawet, że coś mnie boli, bo nie chciałam nikogo martwić, albo smucić. Uczucia i zachcianki innych były zawsze ważniejsze od moich. 

Taka zawsze "cholernie" grzeczna, nie sprawiająca problemów. Ideał dziecka. Idealne dziecko w wychowaniu. A ja się pytam, czyżby?

Fakt, spokojne i ciche dziecko nie sprawia problemów wychowawczych rodzicom i nauczycielom, jest takie "proste w obsłudze". Ale czy dla dziecka fajnie jest być właśnie takim? Może mało kto zdaje sobie sprawę, jak ciężko być takim nieśmiałym człowieczkiem. Ile lęku  sprawia każde spotkanie i zwykła wymiana zdań z rówieśnikami, a tym bardziej z dorosłymi. Ileż odwagi poprzedzonej ogromnym stresem potrzeba, by wziąć udział w zwykłej dziecięcej zabawie. A te myśli? Ciągle czuje się ocenianym, jak ktoś się śmieje, to na pewno ze mnie. Ze wszystkim trzeba radzić sobie samemu, bo przecież nie ma się odwagi nikogo prosić o pomoc. Wieczne udręki. Wiecznie natrętne myśli.

Czasem się mówi, że z nieśmiałości się wyrasta, a to nie zupełnie tak jest. Owszem, można ją na pewien sposób oswoić, wypracować pewne schematy, które pozwolą na "normalne" funkcjonowanie w społeczeństwie. Ale tak naprawdę nigdy z nieśmiałością się nie rozstaniemy. Niestety wiem to z doświadczenia. Dalej stresuje mnie wiele sytuacji, które dla innych są takie naturalne i zwyczajne. Oczywiście, ciągle czuję się oceniania przez innych. Mam świadomość tego, że już zawsze będę czuć się kimś gorszym i mniej znaczącym od innych, że cokolwiek zrobię i co osiągnę, to i tak nie będzie miało istotnego znaczenia. Bo nieśmiałość, to również zaniżona samoocena, której nic i nikt nie zdoła pokonać. Tak to już jest.

Dlatego cieszę się, że moi chłopcy są zupełnie inni. Że ich osobowość nie jest "zatruta" męczącą nieśmiałością. Bo wiem, jak ciężko z nią żyć, zarówno w dzieciństwie, jak i w wieku dorosłym. 
Może łatwiej mieć w domu spokoje i ciche dziecko, ale ja wolę właśnie takie "niespokojne" i głośne, bo choć wymaga ono większego nakładu pracy i potrzebuje większej uwagi, to wiem, że w życiu będzie mu zdecydowanie łatwiej. 

I coraz częściej puszczam mimo uszu słowa innych, którzy twierdzą, że moje dzieci są "niegrzeczne". I co z tego? Ja po prostu uważam, że takich dzieci nie ma, a jak są to im po prostu współczuję.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

"Niegrzeczne" dzieci

Gdy rodzi się nam dziecko, to zastanawiamy się do kogo jest podobne, w jego wyglądzie szukamy naszego noska lub oczu taty, a z czasem staramy się doszukać w nim naszych cech charakteru, bądź osobowości. I najczęściej, gdy maluch zrobi coś tak, a tak... mówimy - "Podał się na mnie", "Ma to po tobie".

A ja obserwując zachowanie swoich dzieci, mam zupełnie inne przemyślenia. Po prostu im zazdroszczę. Zazdroszczę im tego, że są tak otwarte na innych, na świat. Takie po prostu śmiałe i odważne, nie boją się ludzi, nie czują się przez nich oceniane i nie przejmują się ich opinią. Dzięki temu są wolne, niczym nie ograniczone. Biegają, krzyczą, są po dziecięcemu głośne. Tego dotkną, to wezmą do ręki, a tamto zrzucą...

Oczywiście nie każdemu się to podoba, bo śmiałe i wiedzące czego chcą dzieci to przecież według opinii większości - niegrzeczne i nieposłuszne dzieci. Właśnie takie. A takie dzieci to "skaranie boskie". 
Takie dzieci, to utrapienie nie tylko dla rodziców, ale przede wszystkim dla tych, co przebywają z nimi tylko kilka chwil. Takie dzieci, są po prostu niewychowane, rodzice na wszystko im pozwalają i na pewno nie wyrośnie z nich nic dobrego...

Takie są moje dzieci. Żywe, ekspresyjne, pełne pomysłów. Same wiedzą czego chcą, a nie spełniają zachcianek innych. Gdy chcą coś powiedzieć, to mówią, gdy na coś się nie zgadzają, to krzyczą głośno "nie", a nie dla świętego spokoju zgadzają się na coś, co im nie pasuje. I właśnie tego im zazdroszczę.

Ja byłam zupełnie innym dzieckiem. Pierwszą i dominującą cechą była nieśmiałość. Cicha, pokorna, zawsze zgadzająca się z innymi. Nie umiałam powiedzieć, że coś mi się nie podoba, nawet, że coś mnie boli, bo nie chciałam nikogo martwić, albo smucić. Uczucia i zachcianki innych były zawsze ważniejsze od moich. 

Taka zawsze "cholernie" grzeczna, nie sprawiająca problemów. Ideał dziecka. Idealne dziecko w wychowaniu. A ja się pytam, czyżby?

Fakt, spokojne i ciche dziecko nie sprawia problemów wychowawczych rodzicom i nauczycielom, jest takie "proste w obsłudze". Ale czy dla dziecka fajnie jest być właśnie takim? Może mało kto zdaje sobie sprawę, jak ciężko być takim nieśmiałym człowieczkiem. Ile lęku  sprawia każde spotkanie i zwykła wymiana zdań z rówieśnikami, a tym bardziej z dorosłymi. Ileż odwagi poprzedzonej ogromnym stresem potrzeba, by wziąć udział w zwykłej dziecięcej zabawie. A te myśli? Ciągle czuje się ocenianym, jak ktoś się śmieje, to na pewno ze mnie. Ze wszystkim trzeba radzić sobie samemu, bo przecież nie ma się odwagi nikogo prosić o pomoc. Wieczne udręki. Wiecznie natrętne myśli.

Czasem się mówi, że z nieśmiałości się wyrasta, a to nie zupełnie tak jest. Owszem, można ją na pewien sposób oswoić, wypracować pewne schematy, które pozwolą na "normalne" funkcjonowanie w społeczeństwie. Ale tak naprawdę nigdy z nieśmiałością się nie rozstaniemy. Niestety wiem to z doświadczenia. Dalej stresuje mnie wiele sytuacji, które dla innych są takie naturalne i zwyczajne. Oczywiście, ciągle czuję się oceniania przez innych. Mam świadomość tego, że już zawsze będę czuć się kimś gorszym i mniej znaczącym od innych, że cokolwiek zrobię i co osiągnę, to i tak nie będzie miało istotnego znaczenia. Bo nieśmiałość, to również zaniżona samoocena, której nic i nikt nie zdoła pokonać. Tak to już jest.

Dlatego cieszę się, że moi chłopcy są zupełnie inni. Że ich osobowość nie jest "zatruta" męczącą nieśmiałością. Bo wiem, jak ciężko z nią żyć, zarówno w dzieciństwie, jak i w wieku dorosłym. 
Może łatwiej mieć w domu spokoje i ciche dziecko, ale ja wolę właśnie takie "niespokojne" i głośne, bo choć wymaga ono większego nakładu pracy i potrzebuje większej uwagi, to wiem, że w życiu będzie mu zdecydowanie łatwiej. 

I coraz częściej puszczam mimo uszu słowa innych, którzy twierdzą, że moje dzieci są "niegrzeczne". I co z tego? Ja po prostu uważam, że takich dzieci nie ma, a jak są to im po prostu współczuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz