15 lutego 2016

Bieganie? Ja? Nigdy w życiu!

Ktoś mi kiedyś powiedział, żeby nigdy nie mówić 'nigdy'. Cóż, chyba miał rację, bo jak się przekonałam życie nasze niesie różne niespodzianki i nieraz potrafi nas zaskoczyć. Zupełnie tak, jak my sami siebie nieraz zaskakujemy.

Podzielę się z Wami moją pasją, jaką stało się bieganie. Zwykła rzecz, nic specjalnego, a jednak... Coś w tym bieganiu musi być skoro tylu entuzjastów tego sportu przybywa.

Nie wiem, czy mogę i czy wypada mi nazwać się typem sportowca, ale sport i ruch zawsze były nieodłączną częścią mojego życia. Rożnego rodzaju fitness, pilates, to rower, pływanie i przeróżne formy sportu na świeżym powietrzu towarzyszyły mi niemal codziennie. Ale bieganie? Nigdy w życiu! To była taka dyscyplina, przed którą wzbraniałam się rękoma i nogami.

Z politowaniem patrzyłam na biegaczy i zastanawiam się, co oni w tym bezcelowym bieganiu widzą. Po co się tak męczą, a te kontuzje? Po co im to wszystko? Najzabawniejsze, iż mój mąż, stary wyjadacz tematu przez tyleż lat znajomości i małżeństwa nie mógł mi nic z tych rzeczy wytłumaczyć, a co gorsza przekonać do tego, bym choć raz spróbowała...

Przełomem stały się letnie treningi dla mam, chcących wrócić do formy po ciąży. Ucieszyłam się, że z inicjatywy mojej dawnej koleżanki została powołana do życia taka fajna grupa, bo wiadomo, co jak co, ale w grupie raźniej a i motywacja większa. Jedyna rzecz jaka mnie przerażala to właśnie biegi. To one, jak się okazało miały być tematem przewodnim owych treningów...

Ale nie poddawałam się. Trenowałam systematycznie, zmagałam się z ogarniającym mnie nieraz mocnym przemęczeniem, walczyłam z bólem i nieraz miałam po prostu dość...
Minął miesiąc, a ja zauważyłam znaczące zmiany. Bóle powoli ustępowały, mięśnie się wzmocniły, kondycja i wytrzymałość wzrosły. Przebiegniecie 5 km nie stanowiło większych  problemów. A co najważniejsze, zaangażowałam się nie na żarty. Dzień bez treningu, to dzień stracony. A nogi same chciały biegać!  

Dziś mija niespełna 8 miesięcy odkąd rozpoczęłam swoją przygodę z bieganiem. Biegam sama lub z kuzynka, którą sama zachęciłam do tej formy ruchu. Już nie bolą mnie mięśnie, nie mam zadyszki, zwiększyłam swój dystans do 8-10 km, być może to niewiele, ale dla mnie to ogromny osobisty sukces.
Pokonałam siebie, swoje słabości i niechęć do biegania :) Niestraszna mi pogoda - śnieg czy deszcz nie mają znaczenia i nie są przeszkodą, by wyjść na trening.
Już nie dziwię się biegaczom, po co to robią, lecz zrozumiałam w końcu o co w tym bieganiu chodzi i co daje.

No właśnie, co mi bieganie daje? Bardzo dużo.
Nie będę się rozpisywać o fizycznych korzyściach, o nich chyba każdy słyszał, ale że bieganie sprawia tak wiele radości i dosłownie uzależnia, to już trzeba mocno zaznaczyć :)
Dzięki bieganiu zmieniło się nie tylko moje ciało, ale także psychika. Jest 'mocniejsza', bardziej odporna na wszelakie zawirowania życia.
Poza tym bieganie wzmacnia nasze dobre nawyki, jak samodyscyplinę, motywację, efektywne zarządzanie czasem, niezłomne dążenie do wytyczonego celu.
Korzyści z biegania jest o wiele więcej. Każdy biegacz odkrywa swoje i każdy biegacz ma inne motywacje, by biegać. Wszystkie są słuszne.
 
I nie ważne,  czy biegamy kilka miesięcy, czy kilkanaście lat, czy biegamy wolno, czy szybko, czy robimy to po to, by schudnąć, czy biegamy, by startować w maratonach, czy tylko dla własnej przyjemności...
Ważne, że robimy w życiu, to co kochamy. I najważniejsze, że nie poddajemy się gdy robi się pod górkę, lecz idziemy do przodu. Tak powinno być z każdą naszą pasją, nie tylko bieganiem.

Ja tymczasem spokojnie wracam do zdrowia...i baaardzo tęsknię za bieganiem. Już nie mogę się doczekać, jak założę buty i wyjdę na trening. A za kilka miesięcy (mam nadzieję) stanę po raz pierwszy na linii startu zorganizowanych zawodów. To taki mały sprawdzian i niejako prezent za wysiłek, jaki włożyłam, by dołączyć do elitarnej grupy biegaczy :)

7 komentarze:

Unknown pisze...

Mówiłam,że z czasem zrozumiesz co znaczy biegać i jak bardzo zmienia się ciałko;) oby tak dalej!!

anatola pisze...

Kibicuję Ci z całych sił. Widzę Twoją przemianę, na którą z taaaaka przyjemnością patrzę. Skrycie zazdroszczę. Wracaj szybko do zdrowia. Powodzenia wśród zawodowców. Buziak :*

Unknown pisze...

Dziękuję Wam :) Aniu, dobrze wiesz, że nie o ciałko tu chodzi... ale przyznaję, że idealna figura to rewelacyjny skutek uboczny biegania... :)

Beva pisze...

A więc to jest sekret Twojej figury :))) Gratuluję wytrwałości :)

Unknown pisze...

O nie wierzę, że nasza Pani A. nic nie zdradziła...? Dziękuję i pozdrawiam :)

anatola pisze...

A co będę donosić :)

Beva pisze...

Nawet słówkiem nie pisnęła...

Prześlij komentarz

Bieganie? Ja? Nigdy w życiu!

Ktoś mi kiedyś powiedział, żeby nigdy nie mówić 'nigdy'. Cóż, chyba miał rację, bo jak się przekonałam życie nasze niesie różne niespodzianki i nieraz potrafi nas zaskoczyć. Zupełnie tak, jak my sami siebie nieraz zaskakujemy.

Podzielę się z Wami moją pasją, jaką stało się bieganie. Zwykła rzecz, nic specjalnego, a jednak... Coś w tym bieganiu musi być skoro tylu entuzjastów tego sportu przybywa.

Nie wiem, czy mogę i czy wypada mi nazwać się typem sportowca, ale sport i ruch zawsze były nieodłączną częścią mojego życia. Rożnego rodzaju fitness, pilates, to rower, pływanie i przeróżne formy sportu na świeżym powietrzu towarzyszyły mi niemal codziennie. Ale bieganie? Nigdy w życiu! To była taka dyscyplina, przed którą wzbraniałam się rękoma i nogami.

Z politowaniem patrzyłam na biegaczy i zastanawiam się, co oni w tym bezcelowym bieganiu widzą. Po co się tak męczą, a te kontuzje? Po co im to wszystko? Najzabawniejsze, iż mój mąż, stary wyjadacz tematu przez tyleż lat znajomości i małżeństwa nie mógł mi nic z tych rzeczy wytłumaczyć, a co gorsza przekonać do tego, bym choć raz spróbowała...

Przełomem stały się letnie treningi dla mam, chcących wrócić do formy po ciąży. Ucieszyłam się, że z inicjatywy mojej dawnej koleżanki została powołana do życia taka fajna grupa, bo wiadomo, co jak co, ale w grupie raźniej a i motywacja większa. Jedyna rzecz jaka mnie przerażala to właśnie biegi. To one, jak się okazało miały być tematem przewodnim owych treningów...

Ale nie poddawałam się. Trenowałam systematycznie, zmagałam się z ogarniającym mnie nieraz mocnym przemęczeniem, walczyłam z bólem i nieraz miałam po prostu dość...
Minął miesiąc, a ja zauważyłam znaczące zmiany. Bóle powoli ustępowały, mięśnie się wzmocniły, kondycja i wytrzymałość wzrosły. Przebiegniecie 5 km nie stanowiło większych  problemów. A co najważniejsze, zaangażowałam się nie na żarty. Dzień bez treningu, to dzień stracony. A nogi same chciały biegać!  

Dziś mija niespełna 8 miesięcy odkąd rozpoczęłam swoją przygodę z bieganiem. Biegam sama lub z kuzynka, którą sama zachęciłam do tej formy ruchu. Już nie bolą mnie mięśnie, nie mam zadyszki, zwiększyłam swój dystans do 8-10 km, być może to niewiele, ale dla mnie to ogromny osobisty sukces.
Pokonałam siebie, swoje słabości i niechęć do biegania :) Niestraszna mi pogoda - śnieg czy deszcz nie mają znaczenia i nie są przeszkodą, by wyjść na trening.
Już nie dziwię się biegaczom, po co to robią, lecz zrozumiałam w końcu o co w tym bieganiu chodzi i co daje.

No właśnie, co mi bieganie daje? Bardzo dużo.
Nie będę się rozpisywać o fizycznych korzyściach, o nich chyba każdy słyszał, ale że bieganie sprawia tak wiele radości i dosłownie uzależnia, to już trzeba mocno zaznaczyć :)
Dzięki bieganiu zmieniło się nie tylko moje ciało, ale także psychika. Jest 'mocniejsza', bardziej odporna na wszelakie zawirowania życia.
Poza tym bieganie wzmacnia nasze dobre nawyki, jak samodyscyplinę, motywację, efektywne zarządzanie czasem, niezłomne dążenie do wytyczonego celu.
Korzyści z biegania jest o wiele więcej. Każdy biegacz odkrywa swoje i każdy biegacz ma inne motywacje, by biegać. Wszystkie są słuszne.
 
I nie ważne,  czy biegamy kilka miesięcy, czy kilkanaście lat, czy biegamy wolno, czy szybko, czy robimy to po to, by schudnąć, czy biegamy, by startować w maratonach, czy tylko dla własnej przyjemności...
Ważne, że robimy w życiu, to co kochamy. I najważniejsze, że nie poddajemy się gdy robi się pod górkę, lecz idziemy do przodu. Tak powinno być z każdą naszą pasją, nie tylko bieganiem.

Ja tymczasem spokojnie wracam do zdrowia...i baaardzo tęsknię za bieganiem. Już nie mogę się doczekać, jak założę buty i wyjdę na trening. A za kilka miesięcy (mam nadzieję) stanę po raz pierwszy na linii startu zorganizowanych zawodów. To taki mały sprawdzian i niejako prezent za wysiłek, jaki włożyłam, by dołączyć do elitarnej grupy biegaczy :)

7 komentarzy:

  1. Mówiłam,że z czasem zrozumiesz co znaczy biegać i jak bardzo zmienia się ciałko;) oby tak dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kibicuję Ci z całych sił. Widzę Twoją przemianę, na którą z taaaaka przyjemnością patrzę. Skrycie zazdroszczę. Wracaj szybko do zdrowia. Powodzenia wśród zawodowców. Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam :) Aniu, dobrze wiesz, że nie o ciałko tu chodzi... ale przyznaję, że idealna figura to rewelacyjny skutek uboczny biegania... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A więc to jest sekret Twojej figury :))) Gratuluję wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie wierzę, że nasza Pani A. nic nie zdradziła...? Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet słówkiem nie pisnęła...

    OdpowiedzUsuń