Codzienność często zaskakuje mnie swoją wyobraźnią. Każdy
dzień jest inny, niepowtarzalny i niosący świadomość, że nigdy
już nie powróci. Niestety jest również tak, że ja tej
świadomości w danej chwili nie posiadam i nie napawam się chwilami
danymi mi przez dzień dzisiejszy.
Pewnie wielka szkoda, ale na szczęście kolejnego dnia można
powrócić myślami do tego poprzedniego i oczami wyobraźni
odtworzyć to, co już przeminęło i jeszcze raz poczuć magię
wczorajszych chwil.
Wczorajszy dzień przyniósł mi wiele radości. Nie takiej
wzniosłej, ale takiej zwyczajnej. Ta zwyczajność i wypełniony
zajęciami dzień przysłoniły mi wczoraj fakt, że to co w danych
chwilach przeżywam jest piękne, radosne.. i że być może taka
sama chwila nigdy już nie powróci. Ale właśnie dzisiaj, kiedy
mogę na chwilkę przysiąść i się wyciszyć, mogę też do
wczorajszych zdarzeń powrócić.
A w mojej głowie pojawia się jeden szczególny obraz. Siedzę
sobie wygodnie w ciepłym pokoju opatulona kocem. Przede mną prosty
stół, na nim cudowności, które (zapewne z wielkim sercem i
zaangażowaniem) przygotowała osoba bardzo mi bliska. Pokój
rozświetlony tylko ażurowymi lampkami i świecami sprawia wrażenie
ogromnie przytulnego. A ta przytulność sprawia, że chce się tam
po prostu być i być i być.
Ale najważniejszy obraz to ten, że przede mną na fotelu siedzi
ta osoba i patrząc na jej radosną twarz mogę z nią porozmawiać o
rzeczach ważnych, mniej ważnych, smutnych, radosnych. Właśnie
tak.
Mogę też pomilczeć i mieć świadomość, że ta cisza nie jest
krępująca, ale zbliżająca nas do siebie. Mogę też posłuchać,
a słuchając rozpoznawać na twarzy tej osoby emocje, widzieć blask
oczu.
Mogłam w końcu zobaczyć szczerą radość, gdy osoba ta
rozpakowywała prezent.
Co to był za dzień? Dla mnie bardzo ważny, bo dzień urodzin
mojej Przyjaciółki :)
Dlatego tak go wspominam, bo wiem ile teraz znaczą dla mnie takie
chwile, kiedy mogę tak bez żadnych trosk spotkać się z bliską mi
osobą. Uciec od tej codzienności. Być tylko tu i teraz. Nie myśleć
o dziecku, o mężu. I nie martwić się, czy beze mnie ich świat
się nie zawali :)
Poddać się chwili i śmiać się do łez. Nie liczyć
upływających minut i godzin. We wspomnieniach być daleko, daleko.
Pomyśleć, ale mi tutaj dobrze. I patrząc w końcu na zegarek
wskazujący późną godzinę, mieć żal do czasu, że tak szybko
upłynął. Nie chcieć wracać.
Myślę, że warto pielęgnować takie piękne chwile w
swoim sercu. Nie muszą być wzniosłe, lecz właśnie te proste, ale
jakże prawdziwe. Zachowywać je tam i nigdy stamtąd nie wypuszczać.
Tym bardziej teraz, kiedy nasze życie tak szybko gna do przodu,
często nie dając nam chwil wytchnienia, a brakujący czas lub po
prostu chęci nie pozwalają nam na spotkania z bliskimi osobami.
Takie chwile są ważne, wnoszą w naszą codzienność odżywczy
powiew, ładują pozytywna energią.
Nie szczędźmy czasu dla innych. Na rozmowę. Na wspólne
milczenie. Na bycie razem. Nie tylko "od święta".
I miejmy tą świadomość, że takie chwile mogą już nie
powrócić.
Nie ma to właśnie jak dobry dzień :) A takie proste chwile bywają najcenniejsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się Zim. Najprostsze chwile dnia codziennego są w życiu najpiękniejsze i to je powinniśmy w sobie pielęgnować :)
Usuńgdyby takie chwile mogły trwać wiecznie... dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTy wiesz... :*
UsuńPiękny i wzruszający tekst. U Ciebie zawsze odnaleźć można trochę refleksji i garść dobrych myśli :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńJa piszę po prostu z serca...