Magiczny czas przed nami. Jak zapewne w wielu domach, tak i w moim od
kilku dni trwa przedświąteczna krzątanina. Wszyscy zaangażowani w prace
mniej przyjemne, jak sprzątanie, pranie, mycie okien i gotowanie
wigilijnych i świątecznych potraw oraz w prace o wiele przyjemniejsze
jak ubieranie choinki, przystrajanie domu i smakowanie, tego co inni
(czytaj: kobiety) przygotują ;)
O tak. Bo w naszym domu istnieje
zasadniczy podział na role i tego, co do kogo należy. Kobiety, jak od
wielu dziejów mają ręce pełne roboty i czasem same nie wiedzą do czego
te ręce włożyć ...Tu trzeba posprzątać, porobić zakupy, zatroszczyć się o
prezenty, no i najważniejsze - ugotować "małe co nieco". Czas spędzony w
kuchni, to chyba największy wysiłek kobiety, ale też i
najprzyjemniejszy. Dla mnie tak jest.
A co należy do panów ów przedświątecznej bieganiny? A więc z moich skromnych obserwacji to przede
wszystkim błąkanie się po kuchni i w ukryciu przed wzrokiem kobiet podkradanie
tego, co akurat jeść nie należy ;) Ok, ok. Żeby nie było. Panowie chętnie angażują się też w robienie wielkich zakupów (przecie kobieta to taka słaba istota), mycie okien, wieszanie firan.. i ubieranie często z maluchami (jeśli takowe w danym domu są) choinki. A to, że efekt często nie jest taki, jak kobiety by sobie wymarzyły, to mało istotne. Liczy się przecież intencja :) W każdym razie ja nie narzekam na pomoc moich domowników. Większy pan pomaga w czym tylko może i potrafi..a mniejszy, cóż... dodaje mi energii do dzialania a swym radosnym śmiechem przypomina o tym, co w tym wszystkim najważniejsze.
Przyznajmy szczerze. To nie ważne przecie ile potraw na wigilijnym stole będzie, nie ważne - czy mój dom pachnie korzennymi przyprawami, nie istotne - czy moja choinka jest świeża prosto z lasu czy sztuczna i jak ubrana, nie ważne - ile wydałam na prezenty dla najbliższych i co ja sama dostanę"pod choinkę", nie istotne - czy na święta będzie za oknami biało...
Najważniejsze to, to czy ja jestem gotowa przyjąć do swojego serca i do swojego domu, tego najważniejszego Gościa tych świąt.. Ważne, czy chcę, by w moim sercu na nowo narodziło się życie. Prawdziwe nowe życie. Istotne - czy w przedświątecznych porządkach, uporządkowałam też swoje wnętrze. Ważne - czy dla mnie świętować znaczy świętować przy stole Pańskim, a nie tylko tym domowym...
Nie mniej ważny w tych dniach dla mnie jest czas, jaki mogę ofiarować rodzinie i najbliższym. Zasiąść z nimi przy wspólnym stole przykrytym białym obrusem, odmówić wspólnie modlitwę i przełamując się kruchym opłatkiem składać sobie życzenia. Te najpiękniejsze i mające w co wierzę, ogromną moc spełnienia.
A potem jedząc przygotowane wcześniej wigilijne potrawy, cieszyć się teraźniejszym czasem bycia razem. Potem przy cicho grającymi w tle kolędami rozkoszować się niekończącymi się rozmowami.
Ale to dopiero jutro. Właściwie już niedługo. A dziś, kiedy tak w zadumie krzątam się po kuchni i nie wiem, w co ręce włożyć (i serce też).. zerkam od czasu do czasu na roześmianą, jeszcze nie tak bardzo świadomą tego, co się dzieje twarzyczkę mojego synka i uświadamiam sobie, czym tak naprawdę jest Cud Narodzin i dlaczego na ów Cud tak długo, ale też i z wielką radością się czeka i do niego przygotowuje ;)
Błogosławionych, rodzinnych oraz pełnych pokoju i miłości Świąt Bożego Narodzenia Wszystkim moim Czytelnikom życzyć pragnę :)
A ja życzę Ci radości, pokoju i błogosławieństw Bożych! :)
OdpowiedzUsuńJa mam dziadków na wsi i do nich zawsze jeździmy na Wigilię. Oczywiście nie obyło się bez przywiezienia smakołyków :) Pozdrawiam :)
Dziękuję Zim :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wigilia i całe święta przebiegły spokojnie i radośnie? ;)
Tak, powiem więcej - bardzo radośnie :)
OdpowiedzUsuń