Ostatnie tygodnie biegną bardzo szybko i naznaczone są wytężoną pracą. Zmęczenie daje o sobie znać wieczorami, a poranek nie przynosi odpoczynku. Ale to nie istotne, ważne, że to wszystko, co związane z pracą przynosi radość nie tylko mnie, ale przede wszystkim osobom czekającym na pomoc.
Całkiem niedawno nasza Fundacja organizowała Wielkanocną Zbiórkę Żywności. Z resztą akcja znana i przeprowadzana jest na terenie całej Polski. Akcja wymagała ogromu przygotowań, zaangażowania... i sił. Niemałe dla mnie wyzwanie.
Było momentami ciężko, ale to mało istotne i nie o tym chcę pisać :)
Patrząc z pewnej perspektywy na to wszystko, myślę, że taka akcja i taka forma pomocy najbiedniejszym jest naprawdę godna uwagi. Kupując konkretny produkt, wiem, że ta rzecz trafi do osoby, której nie stać na zakup czegokolwiek... Wiem, że ta konkretna rzecz być może zaspokoi głód, bądź sprawi, że zbliżające się Święta będą nieco radośniejsze... Jestem pod wrażeniem hojności ludzi, szczególnie tych, co sami niewiele mają...
Kiedyś przed sklepem podszedł do mnie młody chłopak. Cygan. Poprosił mnie o pieniądze na coś do jedzenia. Mówił, że jest głodny. Nie chciałam dawać mu pieniędzy, zaproponowałam, że mu coś kupię. Zgodził się i wszedł ze mną do środka. Powiedziałam, że kupię mu kilka drożdżówek, bo uznałam, że to taka bardziej konkretna rzecz do jedzenia. W tym momencie chłopak się nieco zdenerwował i zaczął wskazywać na ciastka, wręcz się ich domagał Nie zgadzałam się, powiedziałam, że albo drożdżówki, albo nic. Uciekł wkurzony, sypiąc przekleństwami pod moim adresem.... Chyba nie był głodny...
Od tamtego zdarzenia nie daję nikomu, kto mnie prosi na ulicy o jakiś grosze na jedzenie. Nie wierzę. Nie ufam. Mogę tylko zaproponować, że kupić coś do jedzenia lub powiedzieć, gdzie można iść prosić o pomoc. Nie spotykam się, by taki gest był pożądany i mile widziany. Mam wrażenie, że ci wszyscy żebrzący na ulicach to zwykli naciągacze. Wcale nie są głodni, biedni... Może się mylę. Nie wiem.
Wiem na pewno, że warto wesprzeć akcję, która niesie wymierną i widzialną pomoc. Że warto kupić konkretną rzecz, niż dawać pieniądze, bo potem nie wiadomo, co tak naprawdę się z nimi dzieje, czy trafiają do ludzi, którzy pomocy potrzebują, czy znikają w niepowołanych rękach...
Paczki z tej zbiórki trafiły do najbiedniejszych, samotnych i schorowanych. Dostarczając im do ręki te świąteczne paczki, wiem, że na taką pomoc czekali i że jest im ona potrzebna. Bez dwóch zdań.
Cieszę się, że mogłam w tym dziele uczestniczyć, a najpiękniejszym momentem był uśmiech, niekiedy łzy w oczach i słowa wdzięczności za okazane serce.